sobota, 17 maja 2014

Ciasto w norweskich barwach narodowych


Wiwat 17 maj!  Dziś piękny, okrągły jubileusz- 200 lat mija od dnia, w którym ustanowiono norweską konstytucję, będącą symbolem niezależnego państwa. Ważne święto narodowe, a jednocześnie dzień flagi. To radosna okazja do okazania patriotyzmu i miłości do kraju. Każdy dumny Norweg, bez względu na wiek, maszeruje dziś żwawo w sunącym przez miasto czerwono-granatowym korowodzie i energicznie wymachuje flagą. Tego dnia nie może też zabraknąć pysznego, pięknie przystrojonego w narodowe barwy ciasta.

Bez obaw, nie zrzekłam się polskiego obywatelstwa. Po prostu, jak to się mawia w kuchni, okazja czyni łasucha;) Zapewne zastanawiacie się jakie jest to idealne ciasto na 17 maja. Otóż musi obowiązkowo być na biszkopcie albo bezie, kusić puszystą chmurą bitej śmietany i cieszyć oko owocami w norweskich barwach narodowych. Lekkie, kuszące i patriotyczne- to myśl przewodnia dzisiejszego pieczenia. Jej interpretacja czeka na Was poniżej;)

Zapraszam na lekkie, nie za słodkie, biszkoptowe ciasto z mnóstwem pachnących owoców. Słodycz bezy idealnie balansuje orzeźwiająca nuta cytryny. Dziś w odświętnej szacie, ale do przygotowania nie tylko od święta.

Składniki na biszkopt:
  • 5 jajek
  • 160g cukru
  • 120g mąki pszennej
  • 40g mąki ziemniaczanej
  • 1 łyżka esencji waniliowej
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia

Białka oddzielić od żółtek. Najpierw ubić na sztywno same białka ze szczyptą soli, a później, dodając stopniowo niewielkie ilości cukru, kontynuować ubijanie, aż do otrzymania sztywnej, białej piany. Pod koniec ubijania dodać łyżkę esencji waniliowej. Żółtka oraz mąkę pszenną przesianą z mąką ziemniaczaną i proszkiem do pieczenia wmieszać delikatnie szpatułką do ubitych z cukrem białek. 

Wyłożyć do tortownicy o śr. 25 cm, wyrównać powierzchnię. Wstawić do nagrzanego do 150 st. piekarnika i piec ok 35 min, a następnie zwiększyć temperaturę do 160 st. i kontynuować pieczenie jeszcze ok. 15-20 min. Sprawdzić ciasto patyczkiem. Gdy zajdzie taka potrzeba, piec jeszcze kilka minut. Wyjąć z piekarnika i wystudzić w formie.

Składniki na lemon curd:
  • 4 żółtka
  • 150g drobnego cukru
  • sok i skórka otarta z dwóch cytryn
  • 70g niesolonego masła

Żółtka roztrzepać z cukrem w garnuszku i zacząć podgrzewać na wolnym ogniu. Po chwili dodać masło, sok i skórkę z cytryny. Kontynuować podgrzewanie, cały czas mieszając trzepaczką, do otrzymania gęstego kremu. Przetrzeć przez sitko. Skórkę, która została na sitku, dodać z powrotem do kremu. Wystudzić.

Lemon curd można również przygotować dzień wcześniej i przechowywać w lodówce.

Składniki na bezy:
  • 4 białka
  • 210g drobnego cukru
  • szczypta soli
  • 1 łyżka soku z cytryny

Zacząć ubijanie białek na najniższych obrotach miksera, stopniowo zwiększając prędkość. Do lekko spienionych białek dodać sól. Gdy białka ubite na sztywną pianę, kontynuować ubijanie na najwyższych obrotach, dodając stopniowo po łyżce cukru. Każdą koleją łyżkę dodawać, gdy poprzednia całkowicie się rozpuści. Pod koniec ubijania dodać łyżkę soku z cytryny.

Gotową masę bezową przełożyć do rękawa cukierniczego i wyciskać pożądane kształty na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, zostawiając między bezami niewielkie odległości.

Suszyć ok. 120-135 min w temp. ok. 100 st. Wystudzić w piekarniku przy zamkniętych drzwiczkach.

Cytrynowy krem:
  • 300 ml śmietany kremówki
  • 50g cukru 
  • 1 łyżeczka cukru waniliowego
  • przygotowany wcześniej lemon curd

Schłodzoną śmietanę ubić na sztywno z cukrem i cukrem waniliowym. Zmiksować lub wymieszać ze schłodzonym lemon curd. Podzielić na pół.

Biszkopt przekroić na dwa blaty. Ciasto można delikatnie nasączyć wodą z sokiem wyciśniętym z cytryny. Przełożyć cytrynowym kremem, przykryć drugim blatem i lekko nasączyć. Pozostałą część kremu wyłożyć na wierzch ciasta oraz posmarować boki cienką warstwą.

Do dekoracji:
  • ok. 350g truskawek, 
  • ok. 125g malin
  • ok. 125g borówek
  • bezy 
  • listki melisy

Bezy umocować po bokach ciasta. Wierzch udekorować owocami, pozostałymi bezami i listkami melisy.














czwartek, 1 maja 2014

Cronuts


Połączenie croissanta i donuta. Ta genialna receptura została stworzona w pocie czoła przez Dominique Ansel, szefa i właściciela Dominique Ansel Bakery w Nowym Jorku. Prosty lud dostąpił zaszczytu skosztowania tej nowatorskiej kreacji 10 maja 2013 roku. Cronuts, opatrzone własnym znakiem towarowym, błyskawicznie stały się fenomenem na skalę światową. Ustawiały się po nie niekończące kolejki, a ze względu na ograniczoną produkcję i ekskluzywność produktu kwitł nawet czarny rynek, gdzie ceny jednego ciastka dochodziły do bagatela 100 dolarów (cena cronuta to 5 dolarów). Cronuts stały się obiektem pożądania, wręcz kultu. By sprostać popytowi na rynku, jak grzyby po deszczu pojawiały się ich imitacje, jednak niedoścignione mistrzostwo Dominique ściągało na powielaczy jego dzieła jedynie klęskę, a nie, jak marzyli, pławienie się w blasku jego chwały i uszczknięcie choć odrobiny splendoru na własną piekarenkę czy cukiernię.

Proces twórczy trwał dwa miesiące i obejmował dziesięć przepisów. Efektem tego jest specyficzne połączenie walorów półfrancuskiego ciasta na croissanty i ciasta drożdżowego, z którego przyrządza się donuty. Surowe cronuts smaży się na złoty kolor w oleju winogronowym, nagrzanym do odpowiedniej temperatury, a następnie obtacza w cukrze, nadziewa kremem i lukruje. Cała procedura trwa do 3 dni. Prawdziwy cronut, pochodzący z Dominique Ansel Bakery ma charakterystyczną strukturę wewnętrzną i oszałamiający smak (z pewnością! Niestety nie miałam okazji skosztować;). Ciekawostką jest, że każdego miesiąca w piekarni mistrza sprzedawane są ciastka o innym smaku. I tak w styczniu możemy skosztować cronutów z kremem Peanut Butter Rum Caramel, w lutym delektować się Raspberry Lychee, w marcu rozsmakowywać się Milk & Honey ze szczyptą lawendy, w kwietniu rozpłynąć się nad Passion Fruit Caramelia, w maju spróbować Blueberry Lemon Verbena with Greek Yogurt Ganache (and lemon verbena sugar), w czerwcu zasmakować Lemon Maple, w lipcu poczuć Blackberry Lime, w sierpniu zaś Coconut, by już we wrześniu delektować się Fig Mascarpone, natomiast w październiku odpłynąć z Apple Creme Fraiche, z kolei w listopadzie zwariować na punkcie Salted Dulce de Leche, a grudniową porą jako zwieńczenie roku zajadać się iście szampańskim Valrhona Chocolate Champagne.

 
http://dominiqueansel.com

Oczywiście nie obyło się bez kontrowersji. Pojawiły się głosy oburzenia, że jakoby Dominique wcale nie jest takim innowatorem i geniuszem za jakiego świat go uważa, bo nijaka Alina Eisenhauer, szef Sweet Kitchen & Bar w Worcester w Massachusetts, smaży swoje „dosants” od 2006 roku, a piekarz Roy Auddino wyprzedził wszystkich już w 1991 roku, kiedy to zaserwował po raz pierwszy „doughssants”. Widocznie wówczas świat nie był jeszcze gotowy, by przyjąć i docenić tego typu wypiek, albo po prostu zabrakło dobrego marketingu. Chociaż tak naprawdę nikt nie wie, jak to było, a przez wzgląd na mistrza Dominique nie będziemy dociekać prawdy;).

Gdybyście mieli ochotę spróbować cronuts, zapraszam do skorzystania z poniższego przepisu. Ciastka smakują na prawdę świetnie. Teraz mogę zrozumieć ten fenomen, choć moim wypiekom z pewnością daleko do pierwowzoru. Najbardziej zaskakująca jest ich faktura: chrupiące jak croissanty na zewnątrz, a w środku elastyczne i wilgotne jak donuty. Pamiętajcie tylko, że cronuts najlepiej smakują zaraz po przyrządzeniu i nie nadają się do długiego przechowywania.

Jeżeli jednak macie wątpliwości, czy ten przepis odzwierciedla geniusz samego mistrza, nie pozostaje Wam nic innego jak wybrać się do Nowego Jorku i ustawić w kolejkę pod piekarnią na Manhattanie;) Tylko pamiętajcie, że co miesiąc serwują tam inny smak!....

Składniki na 20 sztuk

Ciasto:
  • 510g mąki pszennej
  • 4 łyżki cukru
  • 1,5 łyżeczki soli
  • 20g świeżych drożdży
  • 100ml wody
  • 150ml mleka
  • 250g niesolonego masła
Krem:
  • 75ml mleka
  • 75ml śmietanki kremówki
  • 3 łyżki cukru
  • 1,5 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 1 żółtko
  • 1 łyżka esencji waniliowej
  • dodatkowo: 200ml schłodzonej śmietanki kremówki, 3 łyżeczki cukru, 1 łyżeczka śmietan-fixu, 1,5 łyżeczki esencji rumowej 
Lukier cytrynowy:
  • pół szklanki cukru pudru
  • 2 łyżeczki otartej skórki z cytryny
  • ok. 2-3 łyżki soku wyciśniętego z cytryny 
 Do obtoczenia:
  • 2x50g cukru kryształu
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 1 łyżeczka esencji waniliowej
  • 2 łyżeczki cukru waniliowego 
Do ozdoby:
  • cukrowe perełki
  • garść drobno posiekanych, prażonych pekanów   
Do smażenia:
  • 1l oleju rzepakowego         


Ciasto:
Z drożdży, letniego mleka i 1 łyżki cukru zrobić rozczyn. Odstawić na 15 min w ciepłe miejsce.

Odważyć mąkę, dodać resztę cukru, sól i gotowy rozczyn. Zagnieść, dodając stopniowo wodę, aż do otrzymania ciasta o zwartej konsystencji. W razie potrzeby dodać więcej wody, ale pamiętać, że ciasto nie może być zbyt rzadkie. Od tego momentu wyrabiać jeszcze 10 min. Po tym czasie odłożyć ciasto do naoliwionej miski, przykryć folią spożywczą i odstawić na 2 godź do wyrośnięcia.

Po dwóch godzinach przycisnąć dłonią wyrośnięte ciasto, tak by opadło. Przykryć folią i odstawić w chłodne miejsce na 8 godź.

Po upływie tego czasu wyłożyć ciasto na podsypany mąką blat i naciąć głęboko na krzyż (zdjęcie poniżej).


Rozchylić rogi i rozwałkować ciasto do kształtu kwadratu o rozmiarze ok. 30x30 cm. Pokroić zimne masło na plastry grubości ok. 0,5 cm i ułożyć na środku. Zagiąć rogi tak, by powstał nowy, mniejszy kwadrat, a kawałki masła były całkowicie przykryte (zdjęcie poniżej).


Rozwałkować powstały kwadrat na prostokąt o wymiarach ok. 40x70 cm. Pędzelkiem zmieść mąkę z powierzchni ciasta (zdjęcie poniżej).


Placek złożyć wzdłuż dłuższego boku na trzy (zdjęcia poniżej).



Ciasto należy schładzać przez 30 min w lodówce. Najprościej przełożyć je folią spożywczą, złożyć na pół, umieścić na tacy i przykryć.

Po 30 min wyjąć ciasto z lodówki. Rozłożyć na podsypanym mąką blacie, rozwałkować na kształt prostokąta o rozmiarze 40x70, zmieść mąkę, złożyć wzdłuż dłuższego boku na trzy i umieścić w lodówce na pół godziny. Następnie powtórzyć wałkowanie i składanie jeszcze raz i ponownie schładzać 30 min. Reasumując, procedurę wałkowanie-składanie-schładzanie powtarzamy trzykrotnie.

WSKAZÓWKA 1: Gdyby zdarzyło się, że dłuższy bok prostokąta jest już bardzo długi, a cały placek cienki, wystarczy po prostu złożyć ciasto na pół wzdłuż krótszego boku i dopiero wtedy rozwałkować do rozmiaru 40x70 cm (zdjęcie poniżej).


Po upływie 30 min wyjąć ciasto z lodówki, umieścić na oprószonym mąką blacie i rozwałkować do rozmiaru ok. 60x15 cm. Wycinać kółka o średnicy 6 cm, a w nich mniejsze o średnicy ok. 1,5 cm (zdjęcie poniżej).


Krążki pozostawić na 10 min do wyrośnięcia. W tym czasie rozgrzać olej do temperatury 180oC. Temperaturę skontrolować termometrem cukierniczym (zdjęcie poniżej).


Smażyć po pięć sztuk po ok. 2-3 min na każdej ze stron, kontrolując temperaturę. Usmażone cronuts odkładać na ręcznik papierowy, aby odsączyć nadmiar tłuszczu (zdjęcie poniżej).



Krem:

Krem warto przygotować w trakcie chłodzenia jeszcze surowego ciasta.

Najpierw przygotować budyń. Mleko, śmietankę, cukier i esencję waniliową wlać do garnuszka i doprowadzić do wrzenia. Mąkę ziemniaczaną rozprowadzić w niewielkiej ilości chłodnej wody i wlać na gotujące się ze śmietanką mleko, cały czas mieszając. Zdjąć z palnika i dodać żółtko. Energicznie wymieszać. Ostudzić.

200ml śmietanki ubić na sztywno z cukrem. Pod koniec ubijania dodać śmietan-fix.

Do ostudzonego budyniu wmiksować na niskich obrotach ubitą śmietankę i esencję rumową. Gotowy krem przełożyć do rękawa cukierniczego i przechowywać w lodówce do momentu dekorowania.


Lukier:

Cukier puder rozetrzeć z sokiem z cytryny i skórką cytrynową. Gęstość lukru regulować poprzez dodawanie soku, gdy za gęsty, lub cukru, gdy za rzadki. Przełożyć do rękawa cukierniczego.


Cukier do obtaczania:

50g cukru zmieszać z cynamonem i esencją waniliową, a 50g z cukrem waniliowym.


Jeszcze ciepłe cronuty obtaczać w przygotowanym cukrze i odkładać na papierową serwetkę.

Gotowe, obtoczone w cukrze cronuts podzielić. Połowę pokryć lukrem i ozdobić cukrowymi perełkami, pozostałe zaś kremem i posypać prażonymi pekanami.


WSKAZÓWKA 2: Do ozdoby warto zdecydować się tylko na lukier bądź krem. Z podanych proporcji otrzymujemy ok. 1,5 szklanki kremu. Nawet jeżeli rezygnujemy z lukru, jest to zbyt duża ilość, by można ją było wykorzystać. Dlatego warto mieć plan na zagospodarowanie pozostałej części (może jakieś babeczki na drugi dzień?:)

WSKAZÓWKA 3: Przygotowywanie cronuts wymaga dużo czasu. Ja podzieliłam pracę na dwa dni. Późno wieczorem zagniotłam ciasto i pozostawiłam 2 godź. do wyrośnięcia. Przed snem odstawiłam je do chłodnego pomieszczenia, by całą noc mogło leżakować. A rano zabrałam się do jego obróbki.


Efekty mojej pracy możecie zobaczyć poniżej. Gorąco polecam!










Przepis, który lekko zmodyfikowałam, zaczerpnięty został z magazynu Tara Smak, nr 3, 2014.

niedziela, 27 kwietnia 2014

Smalahove, czyli wszystko jest jadalne

Jeżeli myślicie, że widzieliście już wszystko, to spróbuję Was zaskoczyć. Tą prawdziwą perełkę znalazłam w zakładce "tradycyjne" na jednej z norweskich stron o gotowaniu. Może niekoniecznie jestem skłonna do jej przygotowania i prezentacji na blogu (mówiąc szczerze, jeszcze nie spotkałam tego specjału w żadnym sklepie), ale na pewno warto napisać kilka słów o tym jakże szczególnym i "egzotycznym" daniu. Jednak do rzeczy! Otóż bohaterką dzisiejszego wpisu jest norweska owca. Niezwykle sympatyczne i wdzięczne zwierzątko.

 Źródło: http://www.tv2.no/a/2985464 

Niestety na tym sielanka się kończy, bo owca zostaje uśmiercona i pozbawiona głowy. I jakby tego było mało, głowa ta, po licznych zabiegach, trafia na nasz stół w formie dania, racząc nas lekko makabrycznym widokiem i podobno wyśmienitym smakiem. Smalahove, bo tak ów przysmak się nazywa, to w dosłownym tłumaczeniu właśnie "głowa owcy". Jest tradycyjną potrawą norweską, charakterystyczną dla rejonu Vestlandet, choć można ją obecnie spotkać na stołach całego kraju. 

Wierni tradycji Norwedzy raczą się nią w okresie przedświątecznym, od później jesieni aż do ostatniej niedzieli adwentu, nazywanej skoltesøndag (skolte-głowa) albo skitnesøndag, czyli "brudna niedziela". Dzień ten nazywano tak ze względu na porządki, jakim poddawano całe obejście, by uczynić je czystym i przyjemnym dla oka na czas Bożego Narodzenia. Niedziela była dniem wolnym od pracy, ale ze względu na zbliżające się święta nie było czasu na próżnowanie. Dzień ten nazywano brudnym również z powodu gorszych, tzw. "brudnych" ubrań, które nakładano do pracy, by odświętne stroje zachować na czas bożonarodzeniowy. Ilość obowiązków wymuszała, aby posiłek spożywany tego dnia nie wymagał dużego nakładu pracy, dlatego też przyrządzano smalohove.

Źródło: http://www.matprat.no/oppskrifter/tradisjonell-norsk-mat/smalahove/

Danie uważane jest za typowo norweski przysmak, jednak jego pełna historia, opowiadająca jak z dziwacznego dania smalahove stała się popularna w całym kraju, nie jest znana. Jedna z hipotez zakłada, że zgodnie z zasadą: potrzeba matką wynalazku, potrawa narodziła się z braku lepszych surowców spożywczych. Głowa była wówczas traktowana jako odpad, a bardziej majętni Norwedzy raczyli się co szlachetniejszymi kawałkami mięsa. Część ciała, o której dziś mowa, trafiała do biedniejszych obywateli, którzy przyrządzali ją i jedli na różne sposoby. 

Danie szybko zyskało szerszą popularność ze względu na swoje interesujące walory smakowe i wysoką wartość odżywczą. Nie istnieją jednak zapisy o tym, jak potrawa biedoty stała się tradycyjnym przedbożonarodzeniowym przysmakiem, spożywanym w całej Norwegii.

 Źródło: matprat.no

Przygotowanie tego specyficznego przysmaku obejmuje kilka etapów. Pomijając pozbawianie owcy życia, a następnie głowy, należy tą ostatnią opalić nad ogniem z wełny. Następnie usuwa się mózg i umieszcza głowę w solance na 2-3 dni. Po upływie tego czasu suszy się ją przez około tydzień albo, alternatywnie, wędzi. Tak wstępnie przygotowaną gotuje się od 1,5 do 3-4 godzin w zależności od wieku zwierzęcia, jednak ważne jest, by temperatura gotowania nie była zbyt wysoka, bo może to wpłynąć negatywnie na walory smakowe dania. 

Najpopularniejszym towarzystwem dla smalahove są gotowane ziemniaki i purée z rzepy, podawane z wywarem, w którym gotowano głowę. Często towarzyszy im vossakorv-rodzaj kiełbasy, wytwarzanej z baraniny, wieprzowiny i wołowiny. Głowę można podawać również z zielonym groszkiem, okraszoną tłuszczem, wytopionym z boczku. Danie serwuje się z piwem bądź tradycyjnym skandynawskim trunkiem-akwawitem. Mniej popularną formą przyrządzania głowy owcy jest danie jednogarnkowe z dodatkiem warzyw takich jak cebula, marchew, ziemniaki czy  pomidory.

http://en.wikipedia.org/wiki/Smalahove

Dla amatorów interesujących przeżyć kulinarnych zamieszczam jeden z podstawowych przepisów na to danie:

Składniki na 4 porcje:
  • 4 połówki owczej głowy (co dwie głowy, to nie jedna;)
  • 1 rzepa
  • 1 marchew
  • 50ml gęstej śmietany
  • 2 łyżki masła
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
  • 1/2 łyżeczki pieprzu
  • 12 ziemniaków
  • masło do okraszenia ziemniaków
  • natka pietruszki, posiekana

Włóż połówki głów do odpowiedniej wielkości garnka i zalej wodą tak, by wszystkie były zanurzone. Gotuj 4-5 godzin w średniej temperaturze. Nowsze przepisy podają, że czas gotowania 2-2,5 godziny będzie wystarczający.

Rzepę i marchew obierz, pokrój na drobne kawałki i gotuj do miękkości. Odlej wodę, przestudź lekko warzywa, a następnie zmiksuj je ze śmietaną i masłem do konsystencji purée. Dopraw solą, gałką i pieprzem.

Ugotuj ziemniaki, odlej wodę i dodaj do ziemniaków masło. Wymieszaj, aby masło rozpuściło się i pokryło ziemniaki. Posyp świeżą, posiekaną natką pietruszki.

Podawaj smalahove z ziemniakami, purée i wywarem z gotowania głów.  

SMACZNEGO!
 

A jak poradzić sobie, kiedy ktoś z bliskich zaskoczy Was takim smakołykiem na proszonym obiedzie? Aby nie popełnić towarzyskiego foux-pas, należy zacząć spożywanie danie od uszu i oczu (dalibyście radę zjeść oczy?;), a następnie, zaczynając od przedniej części twarzoczaszki, posuwać się wytrwale naprzód, między zębami a szczęką, aż dotrzecie do prawdziwego rarytasu, czyli mięśni ocznych. Gdybyście jednak czuli niedosyt, język to prawdziwa gratka dla smakoszy. Po tak obfitym posiłku, zagryzanym ziemniakami, purée z rzepy i parówką, niezbędne jest zasmakowanie w tradycyjnym trunku. A może trzeba to zrobić jeszcze przed jedzeniem, by dodać sobie odwagi?;) Oceńcie sami i nie wahajcie się podzielić wrażeniami w komentarzach!


Przy redagowaniu tego wpisu korzystałam z następujących stron:
  • http://no.wikipedia.org
  • http://www.matprat.no
  • http://www.ifood.tv  

sobota, 19 kwietnia 2014

Wpis wiosenno-wielkanocny


Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej! Uczucie, kiedy po dłuższej nieobecności wraca się w rodzinne strony- bezcenne. Dziś kolorowo, wesoło, ale i troszkę sentymentalnie. Taka uczta dla oczu, a jednocześnie próba utrwalenia momentów, które chciałoby się zachować w pamięci jak najdłużej. Zwłaszcza, że czas beztroski szybko mija i znowu trzeba spakować walizkę i ruszyć w wielki świat. I choć człowiek jest ciekawy tego wielkiego świata, który ma mu tyle do zaoferowania, to jednak z dziecięcą wręcz radością kupuje bilet i wraca do miejsca, które bez wahania może nazwać swoim. Swego rodzaju presja czasu sprawia, że wszystko, czego doświadczam i co mnie otacza chcę przeżywać w pełni, nie tracąc ani krztyny. Uświadomiłam sobie jednocześnie, że kiedy długo nie ma mnie w domu, to wszystko, co odczuwam po powrocie, odczuwam intensywniej. To jak delektowanie się wykwintną potrawą. Przy pierwszym kęsie doświadczamy w pierwszej kolejności smaku- czy jest on słony czy słodki, a następnie skupiamy się na fakturze i konsystencji. Rozsmakowując się w potrawie zaczynamy odczuwać pojedyncze nuty smakowe, tworzące razem oszałamiającą symfonię, której nie da się zapomnieć. Tak samo smakując na nowo miejsca, do których wracamy- najpierw postrzegamy kolory, dźwięki, zapachy, a dopiero za chwilę doświadczamy szeregu skojarzeń i pojawiających się przed oczami obrazów z dalszej czy bliższej przeszłości: letni deszcz, który nas złapał w drodze do szkoły, wagary w parku z najlepszymi przyjaciółmi, pierwsza randka. Wszystko to razem wzięte sprawia, że w taki a nie inny sposób odbieramy to, co nas otacza, bo każde miejsce, dźwięk czy zapach odsyła nas do konkretnych wspomnień. I chcemy tu wracać, choćby nie wiem co, bo to po prostu jest nasze miejsce.

Dziś dzielę się z Wami kolażem zdjęć-chwil, uchwyconych w biegu, spontanicznie, które oddają sens jakichś drobnych zdarzeń, a uczucia, które wzbudzają, chciałabym zachować jak najdłużej. To rozbudzona wiosennym ciepłem przyroda, to chwile spędzone z rodziną, przygotowania do świąt- migawki z całego, przeżywanego intensywnie tygodnia. 

Życzę wszystkim pięknych Świąt Wielkiej Nocy i pięknego przeżywania każdej chwili, nie tylko w trakcie świąt, ale każdego dnia!

Wiosna w pełni!

 "Co by tu zbroić?..."

 Iwonka dba, aby wokół domu było kolorowo i wiosennie

Słodki norweski zwyczaj- kolorowe, wielkanocne jaja pełne smakołyków. Nie tylko dla dzieci;)

Jajko w wiosennym towarzystwie

Sernik babci Izy w "gwiezdnej" odsłonie

Kto dostanie to ciasteczko?

Oto jest Nuka. I nogawka dziadkowych spodni też jest;)

Tulipany

Mama kocica grzeje stare kości

Pisanki i kogutki- tradycji musi stać się zadość

Krzna. Piękne widoki,

jeszcze więcej pięknych widoków i...

...i uroczyste otwarcie sezonu wiosna/lato 2014 w plenerze;)